poniedziałek, 19 stycznia 2009


Takamoto junior, wyspecjalizował się w problemach małżeńskich i innych. Był dyplomowanym terapeutą, zadzierzystym, krzepkim chłopakiem w wieku lat dwudziestu ośmiu. Jacek Jackowski stanowił jego przeciwieństwo.(...)
Wpół do szóstej. Jedna wskazówka była trochę odrapana. Anonimowy producent umieścił cyfry na nieudanej reprodukcji „Guerniki” Picassa. Jak na gabinet terapeuty, pomysł z „Guerniką” był dość ryzykowny. (...) Takamoto powinien sobie sprawić zegar w kwiatki, w ptaszki, jakikolwiek, byle nie z powyginanymi w bólu członkami, w dodatku rozmieszczonymi gdzie popadnie, bez dbałości o anatomiczne szczegóły. (...) Jackowski nie wiedział, że bolesny, bezsensownie wielki czasomierz został zakupiony w dowód skruchy i wdzięczności przez pewnego nerwowego pacjenta, który w czasie terapii roztrzaskał pięścią porcelanowe cacuszko z błękitnym Piotrusiem Królikiem.
(...)

- Mówże, chopie! – huknął w końcu, zupełnie nie

terapeutycznie.

- Nienawidzę cię! Tych twoich pierdół! Tej twojej mądrości! Co ty myślisz, że co? Że ja na tym coś korzystam? Gówno tam korzystam, nic nie korzystam, uważam cię za zero! Jesteś dla mnie nikim!

To ostatnie zdanie miało go dobić, ale Takamoto uśmiechnął się z podziwem. Nuda popołudniowego spotkania została rozproszona, nareszcie coś się wydarzyło. Jackowskiemu było już wszystko jedno. Trząsł się od żenującego, męskiego szlochu. Płakał jak nigdy dotąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz