środa, 5 sierpnia 2009
wtorek, 4 sierpnia 2009
niedziela, 2 sierpnia 2009
czwartek, 23 lipca 2009
sobota, 27 czerwca 2009
sobota, 30 maja 2009
wtorek, 26 maja 2009
sobota, 23 maja 2009
niedziela, 19 kwietnia 2009
mamy z agnieszką takiego kolegę... który tak wygląda. i jego koledzy.i ich koledzy też .to jest nieprawdopodobne. wciąż mam za mało talentu i cierpliwości, żeby dorysować te wszystkie szczególiki -białe modne buty,jego kolegów (z zespołu, bo tacy chłopcy naturalnie mają zespoły), dziewczyny które się w nim podkochują, piwo, miny, które stroi.Ale kiedyś to zrobię.Pozdrawiamy naszą muzę!
sobota, 18 kwietnia 2009
niedziela, 5 kwietnia 2009
poniedziałek, 2 marca 2009
wtorek, 10 lutego 2009
czwartek, 5 lutego 2009
sobota, 31 stycznia 2009
czwartek, 29 stycznia 2009
sobota, 24 stycznia 2009
poniedziałek, 19 stycznia 2009
Hipnotyzował się swoją wiarą. Czekał na olśnienie
i błogość. Wyobrażał sobie sady i winnice, kwietne altany
i pałace z kadmowego złota, malachitowe pagórki, fontanny
z jadeitu, zielone diamenty na szatach wielkookich dziewcząt i nieśmiertelnych młodzieńców. Pan Ogrodów miał nosić suknię barwy mięty. „Chodź, Radżubie”, miał powiedzieć, „masz tu u mnie miejsce rozległe i pięknie przygotowane, boś sobie na nie zasłużył. Zaproś, kogo chcesz. Na przykład Bezimienną dziewczynę z Ramleh, wiesz którą?”. „Wiem”, cieszył się Radżub. „Tę, która dała mi placek na drogę.” „Tę samą, Radżubie, tę samą. Przyjdzie do ciebie i będziecie leżeć, podparci na łokciach, zwróceni do siebie twarzami. Pośród was krążyć będą młodzieńcy z czaszami, dzbanami i kielichami, napełnionymi napojem z płynącego źródła, od którego nie cierpi się na ból głowy, ani nie doznaje upojenia…”
- Ubierz się jak na szkolną akademię – powiedziała. – Robota jest prosta: rzucasz kostką, wydajesz żetony. Nie ma pensji, ale za to są napiwki. Najlepiej w ogóle się nie odzywaj. I nie nastawiaj się na długo. System jest taki, że wywalą cię po miesiącu. Każdą tak wywalają. Mnie też tak wywalili. Aha, aha – uzupełniła - bo zapomnę: tam są sami Wietnamczycy!
Zastała brata rozpartego w fotelu, z piwem i w kłębach dymu. Oglądał pojedynek bokserski. Znowu ogolił się na łyso, tylko nad górną wargą i na brodzie utrzymywał kilkudniowy zarost. (...)- Za kim jesteś? – zapytała, żeby coś powiedzieć, kiedy – rozgrzana zupą pomidorową i gorącą herbatą – usiadła
Takamoto junior, wyspecjalizował się w problemach małżeńskich i innych. Był dyplomowanym terapeutą, zadzierzystym, krzepkim chłopakiem w wieku lat dwudziestu ośmiu. Jacek Jackowski stanowił jego przeciwieństwo.(...)
(...)
- Mówże, chopie! – huknął w końcu, zupełnie nie
terapeutycznie.
- Nienawidzę cię! Tych twoich pierdół! Tej twojej mądrości! Co ty myślisz, że co? Że ja na tym coś korzystam? Gówno tam korzystam, nic nie korzystam, uważam cię za zero! Jesteś dla mnie nikim!
Pili tequilę przy wbitym w kąt sali stoliczku, gdzie nie docierały rozmowy przemądrzałych licealistów. Kilka modelek prezentowało swą słowiańską urodę na tle siwowłosych biznesmenów. Gdy rozmowa zaczęła kuleć
W swym „Szamanie miejskim” Sasha Mc’Person twierdził, że polubić można każde otoczenie. „Choćbyś miał nie wiem jak delikatne biopole,” pisał w Rozdziale Dwunastym, „choćbyś bronił się i wierzgał, twoja tarcza ochronna i tak zostanie strzaskana. Będziesz musiał wypuścić ku temu, co jest smugę akceptacji. Stopisz się z tłem i wyrosną ci pióra, takie jak u pozostałych ptaków.
a to rysunki do książi "przesilenie",która niemam pojęcia czy zostanie wydana.
Starość Aleksandra Koszkina. Najpierw położył na zatłuszczonym, kuchennym stole telefon komórkowy, który znalazł podczas spaceru po łące. Omal go zresztą nie rozdeptał. Zrobiłby to, gdyby urządzenie nie zaczęło dzwonić, wygrywając zapomniany przebój nieistniejących radzieckich żołnierzy:
- Kalinka, kalinka, kalinka maja – i po chwili przerwy znowu - Kalinka, kalinka, kalinka maja...
W sadu jagoda – błyskotka w koniczynie. Jak schylam kark i głowę, krew płynie do nosa i stoi w nim, nos zatykając. Gra i przestaje. Gra i przestaje.